Kontrowersyjne zmiany w prawie budowlanym: magazyny energii na celowniku
Rząd zapowiedział nowelizację Prawa budowlanego, która wzbudza spore emocje wśród ekspertów branży energetycznej. Jedna z najbardziej dyskusyjnych zmian dotyczy obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę dla domowych magazynów energii przekraczających pojemność 20 kWh. Choć intencje są tłumaczone względami bezpieczeństwa, wielu specjalistów uważa, że propozycja ta może skutecznie zahamować rozwój rynku, który w Polsce dopiero zaczyna nabierać rozpędu.
Biurokratyczny absurd: magazyn energii pod lupą, a samochód elektryczny już nie?
Nowe prawo tworzy kuriozalną sytuację. Magazyn energii o pojemności 21 kWh wymagać będzie pozwolenia na budowę, podczas gdy elektryczny samochód z akumulatorem o pojemności 80 kWh może bez problemu parkować w garażu. Gdzie tu logika?
W praktyce oznacza to, że właściciel instalacji fotowoltaicznej, który chce przechować nadmiar energii w swoim domu, napotyka na biurokratyczne przeszkody, podczas gdy kierowca elektryka – z dużo większą „bombą energetyczną” – takich barier nie odczuwa. Ten brak konsekwencji w podejściu do różnych źródeł energii nie tylko zniechęca inwestorów, ale też burzy zaufanie do legislatorów.
Technologia idzie do przodu, a przepisy wstecz
Nowoczesne magazyny energii, szczególnie te oparte na technologii LFP (litowo-żelazowo-fosforanowej), są dziś jednymi z najbezpieczniejszych rozwiązań dostępnych na rynku. Oferują stabilność chemiczną, minimalne ryzyko samozapłonu i długą żywotność. Wymaganie pozwolenia na budowę dla takich urządzeń wydaje się więc całkowicie nieuzasadnione – tym bardziej że różnica pomiędzy 20 a 21 kWh nie przekłada się w żaden sposób na poziom zagrożenia.
Niestety, projekt ustawy ignoruje rzeczywistość technologiczną i bazuje na arbitralnych progach pojemnościowych, które nie mają pokrycia w nauce ani praktyce inżynierskiej.
Samochód jako magazyn energii? Coraz bliżej rzeczywistości
Paradoks proponowanych zmian staje się jeszcze bardziej widoczny, jeśli spojrzymy na rozwój technologii V2H (Vehicle-to-Home) i V2G (Vehicle-to-Grid). Coraz więcej producentów samochodów elektrycznych oferuje pojazdy, które mogą nie tylko pobierać energię z sieci, ale również ją oddawać – do domu lub sieci publicznej. W praktyce oznacza to, że elektryczne auto może pełnić rolę przenośnego magazynu energii, wspierając dom w czasie przerw w dostawie prądu czy w godzinach szczytu.
Czy w takim razie i takie pojazdy będą objęte obowiązkiem uzyskania pozwolenia na budowę? Oczywiście, że nie – co tylko pogłębia absurdalność omawianej zmiany i podważa sens regulacji.

Niebezpieczne porównania: gaz w butli a magazyn energii
Warto przywołać jeszcze jeden przykład, który pokazuje brak spójności w podejściu do różnych źródeł energii. Standardowa butla z gazem propan-butan zawiera około 11 kg paliwa, co odpowiada energii na poziomie ponad 140 kWh. To ponad siedmiokrotnie więcej niż dopuszczalna bez pozwolenia pojemność magazynu energii! Mimo to, montaż takiej butli nie wymaga żadnych formalności, a ich używanie w kuchniach i grillach ogrodowych jest powszechnie akceptowane.
Dlaczego więc magazyn energii, który nie emituje gazów cieplarnianych, nie grozi wybuchem i jest zasilany czystą energią z paneli słonecznych, ma być bardziej rygorystycznie regulowany niż urządzenia zawierające łatwopalny gaz?
Rząd deregulacją przykrywa regulacyjną pułapkę
W pakiecie zmian ustawodawca zapowiada także szereg ułatwień – m.in. zniesienie obowiązku uzyskiwania pozwolenia na budowę dla zadaszonych tarasów czy przydomowych schronów o powierzchni do 35 m². Jednak wśród tych korzystnych zapisów ukryto regulację, która może skutecznie zablokować rozwój magazynowania energii na poziomie domowym.
Pod pozorem uproszczeń wprowadza się nowe ograniczenia, które godzą w istotny element transformacji energetycznej – decentralizację i samowystarczalność energetyczną obywateli. To kierunek odwrotny do tego, w którym zmierza cała Unia Europejska i kraje rozwinięte.

Magazynowanie energii to klucz do niezależności energetycznej
W kontekście rosnących cen energii, problemów z przesyłem oraz wyzwań klimatycznych, magazynowanie energii staje się fundamentem nowoczesnego systemu energetycznego. Dobrze zaprojektowany magazyn pozwala nie tylko obniżyć rachunki za prąd, ale też zabezpieczyć się przed blackoutami i zwiększyć autokonsumpcję energii z fotowoltaiki.
Ograniczanie możliwości instalacji takich systemów poprzez dodatkowe formalności działa wbrew interesowi społecznemu. W dłuższej perspektywie może to oznaczać spowolnienie całej transformacji energetycznej w Polsce i dalsze uzależnienie od centralnych źródeł energii.
Czas na rozsądne podejście legislacyjne
Trudno oprzeć się wrażeniu, że propozycja rządu została przygotowana bez gruntownej analizy technologicznej i bez konsultacji z branżą. Eksperci alarmują: magazyn energii to nie bomba zegarowa, lecz bezpieczne i nowoczesne urządzenie wspierające ekologiczne źródła zasilania. Jeżeli naprawdę zależy nam na zielonej transformacji, nie możemy rzucać kłód pod nogi tym, którzy chcą inwestować w odnawialne źródła energii.
Czytaj także:
Perowskity – przyszłość energii słonecznej czy technologia, która jeszcze nie dorosła?
Podsumowanie: krok wstecz w decydującym momencie
Wprowadzenie obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę dla magazynów energii powyżej 20 kWh to decyzja, która stoi w sprzeczności z aktualnymi trendami technologicznymi, potrzebami energetycznymi społeczeństwa i zdrowym rozsądkiem. Jeśli Polska chce być częścią nowoczesnej Europy, musi wspierać innowacyjne i ekologiczne rozwiązania, a nie je hamować.
Warto mieć nadzieję, że rząd zrewiduje swoje stanowisko i zrezygnuje z tej niefortunnej propozycji – zanim spowoduje realne szkody dla obywateli i krajowej gospodarki. Energetyka przyszłości to nie wybór – to konieczność.